Gwiazda z nieba spadła? Hm, tak nie pomyślałam, ale…? Być może.

Kiedy zaszłam w ciążę, nie wiedzieliśmy, jak będzie miała na imię. Dużo pomysłów, ale żadna propozycja nie była strzałem w dziesiątkę.

W końcu jak się zdecydowaliśmy, położna się pomyliła albo poznała na niej szybciej niż my…

Bo biorąc ją na ręce powiedziała do niej: DANUSIA.

I tak już zostało. Znaczenie imienia?

Sprawdź sobie. Ale najpierw poznaj jej… historię.

Danusia była dzieckiem nieprzeciętnym. Bardzo spokojnym, niezwykle zdolnym. Malowała cudne obrazy jeszcze w podstawówce. No i śpiewała, śpiewała przepięknie… i ja kochałam muzykę i grałam na pianinie praktycznie każdego dnia będąc w ciąży.

Więc ona urodziła się z nutami w głowie. Melodie, drugi, trzeci, czwarty głos miała we krwi.

A w szkole? Wielkie problemy… głównie z koleżankami, które stawiały bardzo na urodę, ubrania, modę. Płakała bardzo nie raz, była odrzucana, nie wchodziła w jakieś tam układy, szajki, zakłady. Dziewczyny w dzisiejszym świecie potrafią być okrutne.

Zwłaszcza że… Danuśka nigdy nie była… hm, ładna?

Kurde.

Dla mnie była. Miała mnóstwo uroku. Ale faktycznie… nie wyglądała tak jak instagramerki i dziewczyny na… tik toku.

Pamiętam nawet taką sytuację. Chciała zrobić coś dla swojego wyglądu. Ale mój mąż się nie zgodził. Chcieliśmy, by przyjmowała siebie taką jaką jest. Nie goniła za trendami. Ale moje serce matki pękało. Była alienem. Gdyby nie twarda męska ręka, pewnie bym jej wtedy uległa.

Ale cieszę się, że nie pękłam.

Danuśka w pierwszej klasie liceum zachorowała na nowotwór. Wyjątkowo złośliwy. Rok później bez włosów, z chustką w kwiatki, spuchniętą twarzą od leków, z sinikami, słaba fizycznie do tego stopnia, że na wózku inwalidzkim ją woziliśmy, by oszczędzić jej resztki energii.

Lekarz się jednak zgodził, że pomimo ciężkiego stanu, jeśli chce, to może uczestniczyć w akademii. W szkole z okazji mikołajek występy, kabarety i niespodzianki.

Zdziwiłam się, bo bardzo chciała. Od samego rana się zmobilizowała. Przygotowywała.

Chciałam ją trochę podmalować, przypudrować, ale ona…. ona nie chciała.

Poprosiła tylko, bym ją podwiozła, ale bym nie zostawała w szkole. Jest już prawie dorosła.

Znam więc tylko relacje… od nauczycieli i wychowawczyni.

Danka poprosiła czy może coś powiedzieć. Przed wszystkimi. Na środku sceny.

Zdjęła chustkę na oczach szkoły. Pokazała łysą głowę. I zaczęła opowiadać o tym…

jak wstydziła się tu przychodzić… dużo szybciej niż choroba zabrała jej włosy, ładną skórę, możliwość chodzenia i biegania na w-fie.

Jak bardzo się wstydziła być w szatni z koleżankami, które lubiła. Chciała lubić. Ale nie miała szansy się zakolegować, bo nie pasowała do internetowego świata.

I im opowiedziała o… tym jak to jest, kiedy gasną wszystkie światła. Te w telefonie i komputerze też. I że każdy zostaje … po prostu takim jakim jest.

I jak samotność boli i odrzucenie. I że jej choroba pozwoliła uleczyć ten ból, który i tak miała w sobie.

I że dziękuje im za wszystkie doświadczenia. I ma nadzieję, że w szkole się trochę pozmienia. Bo wiele dni swojego życia bała się od samego rana od poniedziałku do piątku, a i już w niedzielę.

Kanapki nie była w stanie przegryźć na przerwach przez ścisk żołądka… od komentarzy, dokuczania i bycia obserwowanym z tak wielką niechęcią przez niektórych. Traktowaną z góry.

I że teraz każdy może na nią patrzeć z góry. Na wózku siedzi jeszcze bliżej gleby.

Ale że… to nie szkodzi.

Zamiast mikołajkowych słodyczy przyniosła trochę goryczy. Ale na wielkiej sali gimnastycznej była cisza tak głęboka, przeszywająca i mocna jak nigdy wcześniej.

Rozległy się brawa i tak wiele osób, z innych klas, podchodziło do niej we łzach… by ją przytulić.

Pogrzeb był na chwilę przed świętami, wśród śniegu. Zjawiła się cała szkoła… z białymi różami.

Za parę dni Mikołajki… jestem zaproszona z mężem do szkoły. Bo jest akcja charytatywna, której Danka jest patronką.

A jej koleżanki przychodzą…

przychodzą na cmentarz. Całą bandą. Zwłaszcza te, które dały jej w kość.

Cytuję dyrektorkę: „w naszej szkole młodzież dojrzała w nadzwyczajny sposób jednego dnia. A telefonów prawie nie widać. Nawet na przerwach. Integrują się i chcą… pomagać. I na ustach jest często Danka.”

Szpetna, nieinstagramowa dziewczyna.

Która powaliła na łopatki całe…. social media.

Napisz do mnie

Jeśli poruszyło Cię spotkanie pod drzewem figowym,
i chciałabyś, lub chciałbyś podzielić się swoją historią