Poprosiłem ją do tańca

Poprosiłem ją do tańca a świat się zatrzymał. Ludzie długo nie przestawali klaskać.

Mam na imię Piotr. Ale wolę, żebyś myślał o mnie Biały. Taką miałem ksywę odkąd byłem mały.

Wtedy dlatego, że miałem bardzo jasne włosy i byłem blady.

Potem moje losy mocno się pokićkały, ale ksywa pasowała jeszcze bardziej: narkotyki i te sprawy.

Miałem bzika na punkcie siłowni, pakowania w mięśnie, swojej sylwetki a moim celem było udowodnienie, że nie jestem słaby, choć dzieci się ze mnie kiedyś śmiały.

Siłą wyrwałem światu swoją pozycję. Szybko stałem się nieformalnym wodzirejem paczki chłopaków, do których los się śmieje. Podrzuca niemoralne propozycje, podkręca zabawę i ryzyko jak piłeczkę, a my łatwo wchodzimy w tę grę:

szybko zarobić i nie narobić się. Oszukać przeznaczenie.

Na chacie miałem dym. Pewnie domyślasz się, ile stwarzałem matce problemów. Ojcu nie, bo rzadko miał kontakt z otoczeniem. Zaczął pić odkąd urodziła się kaleka.

Zapomniałem przedstawić. Kaleka to moja siostra, którą ukrywałem przed całym światem do pewnego momentu. I ona miała jasne włosy: blond, świecące. Długie, zadbane, sama nie wstawała z łóżka, nie odzywała się i była powykrzywiana jak kukła.

Karykatura kobiety – tak wtedy uważałem. Uciekałem od związku, choć wiele pięknych kobiet w swoim życiu miałem. Wymieniałem je i każdą z nich traktowałem jak ozdobę dla swojego ego. Najatrakcyjniejsza na horyzoncie musiała skończyć ze mną choć na jedną noc.

Kobiety łapały się na moje przynęty. Byłem przystojny i dobrze podrasowany. Niebieskie oczy, skóra zmieniona na ciepły kolor (kosmetyki i solarium działają cuda), no i goliłem się na łyso. Mięśnie, zero brzucha, dobre samochody, kluby, restauracje. Życie na poziomie.

Do żadnej się jednak nie przywiązałem.

Miałem też młodszego brata, którego w moje środowisko wciągałem. Choć on był zawsze trochę z boku. Poszedł na studia, migał się od naszych wyskoków.

To było w maju. Moja mama miała trudny zabieg. Chorowała na raka piersi. Dowiedziałem się, bo poprosiła mnie, bym zajął się kaleką.

To było najgorsze, co mogło mnie spotkać. Uciekałem z domu jako dzieciak. A teraz miałem tam wrócić. Patrzeć na ojca pod wpływem i przebierać kogoś, kto powinien według mnie nie żyć.

Odmówiłem.

Przemogłem się, kiedy matka przyjechała do mnie i ze łzami powiedziała, że prosi mnie o to, bo nie ma wyjścia, ale i dla niej to porażka, bo ja: dorosły syn, nie daję jej poczucia bezpieczeństwa, bo sama z siebie nigdy nie powierzyłaby Asi w moje ręce.

Nazwała mnie jeszcze odpowiednio i wyszła. Stawiłem się na chacie jak prosiła następnego dnia o 07:30.

Usiadłem przy łóżku. Miałem wiele razy odruchy wymiotne. Nie mogłem się nawet upić, bo ciągle trzeba czuwać, zmieniać pozycje, nie spać mocno.

Byłem na głodzie od różnych rzeczy.

Spędziłem tam 2 tygodnie. Moja matka opiekowała się nią 16 lat każdego dnia. Nie wiem jak tego dokonała i się nie zabiła.

Wróciła ze szpitala bardzo słaba, więc musiałem zaopiekować się i nią. Przeraziłem się, co będzie, jeśli umrze. Kto przejmie opiekę nad Asią. Byłem pewien, że jakiś ośrodek.

Ja? Ja na pewno nie.

W trzecim tygodniu nadszedł kryzys. Już nosiło mnie, nie mogłem wysiedzieć. Moje wszystkie sprawy zawiesiłem. Takiej przerwy nigdy nie miałem od swojego stylu życia.

Zacząłem więc wymyślać jakieś rozrywki. Ale to niełatwe mając bagaż niechodzącego, powykręcanego człowieka, do którego trzeba było ciągle zaglądać i coś przy nim wykonywać. No i matki wracającej do siebie.

Uznałem, że młoda jest już prawie pełnoletnia, więc i wina się ze mną napiła, co prawda ze strzykawki i kropelkami, miała potem nieprzyjemne objawy, ale śmiała się bardziej niż kiedykolwiek.

W każdym pomieszczeniu, a i w ogrodzie zrobiłem miejsce, gdzie mogłaby swobodnie leżeć, a ja żebym mógł choć trochę w tym grobie żyć, zanim matka nie wróci do siebie.

Jednej nocy Aśka wyła, krzyczała, nie wiedziałem o co chodzi. Zbolała była, jeszcze bardziej się wyginała niż zwykle. Wezwałem lekarza i uciekłem. Lekarz mnie zawołał, bo powiedział, że Asia szuka mnie wzrokiem i lepiej, żebym tam siedział.

Miała duże niebieskie oczy, jak my wszyscy i te jasne włosy, które nocą świeciły jak gwiazdy. Krzyk, płacz i ból nie pasowały do niej.

Powiedziałem jej: „JUŻ DOBRZE.” Pogłaskałem po głowie, a ona… popatrzyła na mnie tak…

że tego nie zapomnę.

Tej nocy kimałem na fotelu obok niej. Nie wiem, jak Ci to powiedzieć, ale zacząłem ją poznawać i rozumieć, że ona kuma więcej, niż się wydaje.

A sens jej cierpienia i życia? Za głupi na to byłem.

Ale zacząłem się zmieniać. Zobaczyłem, że moje życie to jakaś fikcja. Wydmuszka która na zewnątrz dobrze wygląda a w środku jest pusta.

Odwiedzałem ją częściej. Brakowało mi jej. Dasz wiarę? Nie wiem czego. Jej ciszy. Delikatności. Tajemnicy. Tego że cieszyła się na mój widok tak po prostu, choć gnębiłem ją większość życia.

Po roku mój brat wziął ślub. Na weselu byli też nasi kumple. Wyobraź to sobie: napakowani faceci, piękne kobiety, garnitury i błyszczące lakierki.

Ja przyszedłem bez osoby towarzyszącej.

Znaczy… się… poprawka: zabrałem Asię.

Wózek przyozdobiłem i kupiłem sukienkę i buciki jak kobiecie.

Poprosiłem ją do tańca a świat się zatrzymał. Ludzie długo nie przestawali klaskać.

Poprosiłem ją do tańca nie jeden raz, a więcej.

Moi kumple dopiero wtedy dowiedzieli się, że mam taką siostrę.

A ja ją chudziutką trzymałem na rękach, obracałem się i chciałem, by bawiła się jak nigdy, jak nigdy wcześniej. Zawsze zostawała w domu. Bo to przecież kłopot…

A teraz uśmiechała się.

Ktoś próbował komentować i kpić, ale szybko uciąłem temat. O północy odprowadziłem moją towarzyszkę. Poszły spać z mamą, która wzruszona jak nigdy moją postawą.

Powiedziała, że stałem się mężczyzną.

A ja pierwszy raz tak się właśnie czułem.

Asia niedługo potem zmarła.

Jak dobrze, że wtedy poprosiłem ją do tańca a świat się zatrzymał. I że ludzie długo nie przestawali nam klaskać.

Napisz do mnie

Jeśli poruszyło Cię spotkanie pod drzewem figowym,
i chciałabyś, lub chciałbyś podzielić się swoją historią