Moja droga i ja byłam kiedyś młoda. Nie słuchałam dziadków ani rodziców.
A kiedy patrzę na moje zdjęcia z dawnych lat, naprawdę wątpię, naprawdę wątpię, że to ja.
Śmierci się nie boję, czekam na nią z utęsknieniem.
Od wielu miesięcy zalegam w DPSie, bo w świecie słychać pędzących ludzi, coraz szybciej… dookoła kuli ziemskiej, po zysk, po nowe doznania, a nawet i w kosmos, gubiąc samych siebie.
Mój syn sprzedał swoją duszę i dobrze mu z tym.
Na razie.
Skąd to wiem?
Drodzy Panowie, drogie Panie.
Zapraszam w ramach urlopu na spotkanie z przemijaniem. Można zajrzeć na oddział, gdzie wielu ludzi dogorywa, a już najlepiej w miejsce, gdzie się najzwyczajniej w świecie umiera.
Śmierć nie kłamie. Pokaże Ci czy w dobrą stronę lazłeś. Pokaże to, co zdobyłeś, czym się martwisz i czy Ci się przyda w kulminacyjnym momencie…
gdy zacznie się rozgrywka…
O Twoje serce.
Sporo się naoglądałam. Widziałam wiele śmierci, których nie zazdroszczę. W osamotnieniu, otępieniu, przez długie tygodnie przykuci do łóżka,
nie wiadomo jeszcze czy to ta sama osoba, a może cielsko z kawałkiem bijącego w piersi starego mięśnia?
Słyszałam różne rozmowy, komentarze ludzi w kwiecie wieku. „Bliskich” i „rodzin” starych, umierających ludzi.
Widziałam zwolenników eutanazji, ale i tych którzy odkrywali na granicy śmierci i życia, że każda sekunda na świecie choć w cierpieniu, cenniejsza niż wszystkie skarby świata.
Starsi panowie i panie opowiadali sobie nawzajem, bo nikogo więcej nie mają obok siebie… te ściany świadkami:
jak dusza wyrasta z ciała i ma mało miejsca, bo przecisnąć się musi przez historię życia, którą ostatecznie trzeba pokochać, choć niczego pozmieniać się nie da.
Widziałam ludzi, których zeżarł strach zwłaszcza w ostatnich minutach, oczy żółte, przekrwione i tak bardzo przerażone, że tego obrazka nie da się wymazać, choć nie będę ukrywać, zaniki pamięci mam i to nagminne.
Ale tego nie da się zapomnieć.
Byli ludzie, którzy klęli w ostatniej chwili i tacy którzy przyzywali imienia Boga.
Nie wiem, jak ze mną będzie. Mam różne stany.
Wiem na pewno, że zazdroszczę moim dziadkom, którzy umierali w swoich domach.
Otoczeni nie tylko rodziną, dziećmi, wnukami, ale całą wioską.
W ostatnich chwilach otuleni śpiewami, hymnami, psalmami, obecnością…
a tutaj?
Hmmm… chcesz znać szczegóły jak wygląda nasza codzienność?
Pewność, że w obcym łóżku opuszczę moje ciało. Syn nie przyjedzie na pewno, bo ciągle mu mało, więc goni za pieniędzmi.
A córka? Córka przerośnięta problemami z dzieciakami, do tego w kredyty się wpakowała, więc nawet jakby chciała, nie może zostawić domu i pracy. Dzwoni za to codziennie z wyrzutami sumienia, usprawiedliwia siebie w słuchawce na sto różnych sposobów i łamie mi serce, bo nie wiem, co z nią będzie.
Moje wnuki mnie nie odwiedzają. Rodzice chcą im oszczędzić widoku starej babci, niedołężnej, gadającej głupoty, wyglądającej jak potwór bardziej niż kobieta z internetu.
Ciekawe czy na pogrzeb przyjdą. Wolałabym być pochowana w trumnie, ale już wiem, że mnie skremują, bo nikt nie będzie przychodził na grób, a i to obowiązek a i to sporo pracy.
No więc jestem pozostałością dawnych lat. Wypchniętą za margines, nie pasuję do świata.
Ja której historia się dopełnia. Ja która chodziłam po ziemi przez te wszystkie lata.
Bezsens i pustka ze mną leżą. Pchają mój wózek, gdy ktoś zlituje się i zabierze mnie na spacer. Jak psa, w pośpiechu, z rozmową, pytaniami i opowiadaniami jakbym była małym dzieckiem.
Więc milczę.
Nic więcej.
Zostawię ślad samotnej śmierci, a to koszt społeczny wielki. Bo ludzie w XXI wieku zapomnieli, że do umierania trzeba przygotowywać się całe życie.
Niech więc moja śmierć, niech moja śmierć będzie jak taniec ze światem, który mnie nie chce.
Obcy człowiek stwierdzi zgon, zamknie mi oczy. Nie córka, nie syn, nie mąż, nie wnuczka.
Umyją ciało moje ludzie, którzy mają to wpisane w obowiązkach.
I odprowadzą mnie… W pośpiechu na miejsce… wiecznego odpoczynku.
W XXI wieku szukam śladów… szukam jeszcze śladów…
po…
Hm…
Po człowieku.