Zadyma, gdy brak lekarstwa na ból

Jeśli uważasz, że Twoje życie jest bez sensu, nie masz na nic wpływu,

żałuj tylko tego, że…

nie poznałeś Łysego.

Miał zaplanowany ten dzień dla całej swojej paczki. Nosił krążki wokół palców. Ja myślałam, że to pierścionki, ale służyły chyba do tego, by przeciwników tłuc na kwaśne jabłko.

Po dłoniach więc można było go łatwo poznać. Zrobił sobie w dzień urodzin tatuaż, taki zawsze chciał, ale matka mu nie pozwalała. Kończąc 18 lat, prosto w twarz jej się śmiał.

Myślę, że byś go nie polubił. Wyjątkowo bezczelny, pewny siebie, nie liczył się z dorosłymi, odkąd ojciec go zostawił. Tata znalazł sobie inną panią. Wykorzystywał przez pierwszy rok Łysego do własnych rozgrywek razem z mamą, do zemsty przeciąganiem pt. „kochasz bardziej mamusię czy tatusia, z kim chciałbyś zostać?”

Jasne, że wolał z ojcem. Miał wtedy „już” dziesięć lat i był bardzo męski. Tak o sobie mówił. Ale tata po roku się rozmyślił. Nie chciał go częściej.

Wychowywał się więc ze zdradzoną kobietą, nienawidzącą mężczyzn. Ale on się nie dał stłamsić, przydusić. Walczył na każdym polu o to, by mieć jaja – tak mówił. Być prawdziwym mężczyzną. Stąd bójki, walki, wszystkie wyskoki.

No właśnie…

miesiąc po jego osiemnastce trafił na obserwację. Bójka w pubie. Normalnie wyszedłby do domu, bo to tylko zewnętrzne obrażenia, ale okazało się, że ma guza, który się ukrywał.

Leżał więc na oddziale dla dorosłych. Bardzo na dorosłość czekał, ale chyba nie na taką. Bo niezłą rozróbę robił.

Tak silnego faceta nigdy nie spotkałam. Szarpał się i bił sam ze sobą. Jak ktoś kto przez całe życie siał wiatr, a teraz musi zebrać burzę… pioruny i grzmoty w sobie.

Nikt by się nie pomieścił na jego miejscu, w małej sali, na jednym łóżku, na białej pościeli. Wrzało, nosiło go. Był wulgarny i bezczelny, nie współpracował, nie chciał się leczyć.

Po pół roku było wiadomo, że nie wyjdzie z tego. Wychodził, więc ale z siebie… i choć nie powinien był, na papierosa raz na godzinę albo i częściej. Nie miał już sił fizycznych, a tę trasę pokonywał. Odpalał fajkę i rozmyślał.

Pewnego dnia pękł. Byłam przy tym. I ja ryczałam, bo widok Łysego: wielkiego twardziela z tatuażami i palcami ze śladami od bójek, szramami na ciele jakby na wojnie był, odkąd tylko żył…

całego we łzach…

słuchaj, on nie płakał…

on wył…

I powiedział mi z papierosem w brudnych palcach:

„jak to k*** możliwe, że zaraz się będę stąd zawijał? Jak to zrobić? Jak to przeżyć?”

Matka była strzępkiem człowieka. Na psychotropach odkąd … ojciec nas zostawił.

Ja się nie przedstawiłam.

Jestem starszą siostrą Łysego. Ojca miałam dłużej od niego… i widziałam, jaką marionetką się stał w rękach kogoś kto powinien był wtedy kształtować… młodego.

Jeśli uważasz, że Twoje życie jest bez sensu, nie masz na nic wpływu,

żałuj tylko tego, że…

nie poznałeś Łysego.

Łysy pod szpitalem spędził więcej czasu niż na sali. Jarał fajki, ale i obserwował bacznie. Wychodzących i przychodzących. Personel i odwiedzających. Słuchał całą prawdę mówioną zaraz po wyjściu z onkologii na zewnątrz, przez telefon albo do kogoś kto obok… Dużo przekleństw, kłótni, kłamstw, łez.

Budynek obok leżały dzieciaki. Też łyse, więc jego serce skradły. Nie był nigdy specjalnie wylewny, a już na pewno nie był czuły. A jednak sprawił, że można być z niego dumnym.

Przyfilował chłopaka, około 10 lat, który bardzo płakał, z matką na oddziale, a ojca nie było widać. Wcale się nie pojawiał. Łysy obserwował parę tygodni.

Pamiętasz, że kiedy był jeszcze zdrowy, odliczał minuty, już nawet nie dni, nie godziny do swojej osiemnastki. Miał urodziny 6 lipca.

To data na jego pomniku obok gwiazdki. Zmarł 7 lipca rok później, w wieku dziewiętnastu lat. Ale wcześniej był autorem akcji, której lepiej nie powtarzać.

Dowiedział się, jak nazywa się ten chłopiec i kiedy ma urodziny. Jedna z pielęgniarek dała się wkręcić, ale nie wiedziała, co planuje zrobić.

Poprosił kumpli, by przyszli na umówioną godzinę pod okno, gdzie leżał mały Cinek.

Odpalili race i zaczęli skandować jak przed meczem. Męskim chórem, ale tym razem bez przekleństw. Rozwinęli białe prześcieradło a na nim napis (męskie pismo, czarnym flamastrem)

CINEK – WOJOWNICY AŻ DO ŚMIERCI WALCZĄ! KRÓTKIE CHWILE NA ZIEMI PRAWDZIWYM MĘŻCZYZNOM WYSTARCZĄ!

Było trochę problemów przez fantazję Łysego. Ale nawet policjanci poruszeni. W oknach wszyscy stanęli. Z innych oddziałów też. Wszyscy się dowiedzieli o urodzinach jakiegoś młodego. Tłum miasta zamarł na chwilę.

„Urodził się ktoś i trzeba to uczcić, zwłaszcza że nie pozostało mu wiele czasu.” Tak Łysy z kumplami tłumaczyli się funkcjonariuszom.

Łysy zachował się, chociaż możesz go krytykować, ale według mnie… zachował się…

jak ojciec.

Bo Cinek tych urodzin nie zapomniał nigdy. Jestem w kontakcie z jego mamą. Leżą na tym samym cmentarzu. Cinek zmarł niedługo po Łysym.

Łysy torował mu drogę. Jak Cinek się bał bardzo, mama mu mówiła, że idzie tam, gdzie światełka nie gasną. I pan co odpalał race, światełka z kolorowym dymem na urodziny, już tam jest…

Jak wiele wylałyśmy obie łez.

Łysy, umierając mówił o tej akcji, jakby spotkanie przez szybę z nieznanym chłopcem, przyniosło mu ulgę. Chyba mieli bardzo bliskie sobie dusze…

Na pogrzebie Łysego też były race. I może to głupie, ale gdy za nim tęsknię i bardzo płaczę, to palę fajkę za fajką, choć nienawidzę papierosów… Ale on, tak bardzo nieuchwytny, dziki w swojej naturze… tak bardzo z dymem do dzisiaj mi się kojarzy.

Śmiał się często i mówił…

„ZADYMA MUSI BYĆ… wtedy chce się żyć. Pamiętasz jak cały szpital się zatrzymał, a Cinek się uśmiechał?”

Napisz do mnie

Jeśli poruszyło Cię spotkanie pod drzewem figowym,
i chciałabyś, lub chciałbyś podzielić się swoją historią