Usłyszeć tylko raz jak mówi: „mamusiu… tata”

Po prostu zniknęła pewnego dnia. Wyszła z domu i nie wróciła.

Nasza wspólna historia zaczęła się w łazience. Zrobiłam test i okazało się: jestem w ciąży.

Byłam w szoku i niegotowa na macierzyństwo. Przestraszyłam się reakcji moich rodziców, tego co będzie ze mną: czy utrzymam się na studiach, no i co na to mój chłopak… Byliśmy ze sobą zaledwie kilka miesięcy.

Dopiero dzisiaj po tylu przejściach i po tym, kiedy już jej nie ma, zastanawiam się, co to znaczy być matką. I tak bardzo żałuję, że nie przygotowałam się…

Dostałam 13 lat na bycie nią.

Bycie mamą.

To najtrudniejsza, ale i najpiękniejsza z przygód, do jakiej można być zaproszonym na świecie.

Tak. To moje odkrycie. Myślicie, że banalne? Jest przecież… wiele matek.

Przeżywam wszystko znowu kawałek, po kawałku.

Zmotywowała mnie do tego jej śmierć.

Wyszła z domu i nie wróciła. Zatrzymało jej się krążenie. Podobno jej serce jak bomba… mogło się to wydarzyć w każdej chwili. Uśpiona choroba.

Odebrałam telefon i długo jeszcze nie rozumiałam, co to za komunikat. Zadzwoniła nauczycielka. Lena zasłabła i ją reanimują.

Z jej ojcem nie wzięłam ślubu. Młodzieńcza miłość prysła, gdy zaczęły się problemy, a dla niego ważniejsza była wolność, kariera, już sama nie wiem… wszystko inne, byle nie my. On i ja, niegotowi zupełnie na założenie rodziny, niedopasowani sami do siebie.

Z dzieckiem, które pod moim sercem nie do zaprzeczenia, moje życie na pewno od momentu ciąży będzie się zmieniać. Jego też… choć wolał przed tym uciekać.

Mam nadzieję, że przestanę się pewnego dnia obwiniać. Dlaczego nie ucieszyłam się z mojej córki w porę?

Wciąż wszyscy wokół rozkładali ręce, współczuli mi: młodej kobiecie, samej z dzieckiem, z rozgrzebaną karierą, w wynajmowanym mieszkaniu, a raczej jednym pokoju.

Nikt nie nazwał mojego stanu błogosławionym. Przeklętym raczej. Gdybym wtedy wiedziała, że przyjdzie taki dzień i godzina, których nie zapomnę, zobaczę czarny worek, a ją pod nim, walczyłabym o każdy moment jak lwica… i by dotarło do świata w końcu, że tajemnica ŻYCIA jest poza zasięgiem…

A my zaprogramowani biegniemy w przepaść, goniąc za tym, co nieważne.

Nie planowałam ciąży. Ona się wprosiła na świat? Bóg mi ją dał? Tylko po co? Skoro zabrał? I to zanim… zdążyłam stać się matką.

Pamiętam z pogrzebu tłum młodzieży ze szkoły. Z białymi kwiatami i porażonymi sercami, a więc twarzami wbitymi w ziemię, ze łzami tak głośno spadającymi w dół jak wodospad z mojego snu.

Śni mi się co jakiś czas. Że spada w dół, rwący prąd ją zabiera, a ja nie mam jak jej uratować.. W dodatku rzucić się za nią nie mogę, jakaś siła mnie zatrzymuje.

Dzisiaj najbardziej żałuję, że nie zorganizowaliśmy świata w taki sposób, by każda matka mogła rozkwitać dzień po dniu od wiadomości, że serce nowego człowieka bije w niej.

Zamiast ładować siły w uzbrojenie, militaria, loty w kosmos, budowę wieżowców, produkcje podróbek i nie wiem, czego jeszcze, dlaczego nie chronimy tak wielkiego cudu w pierwszej kolejności? I nie robimy wszystkiego by kobieta odnalazła drogę do pełni macierzyństwa, a mężczyzna…

No właśnie. Mężczyzna. Karol wydoroślał też po jej śmierci. Ma dzisiaj dwoje dzieci. Spotykam go czasem na cmentarzu. Nie podchodzę wtedy, zostawiam go samego. Ironia losu jest taka, że ona za nim szalała. Bardzo go kochała. On tak jak ja, nie umiał odwzajemnić uczuć. Pomylony w sobie, nie wiedział, czego chce… a więc marnował najważniejsze, postawił wszystko ponad… córkę, dla której stał się całym światem.

Gonił świat, a mógł wszystko, co potrzeba do szczęścia, odkrywać każdego dnia w jej oczach, anegdotach, żartach z przedszkola, pomysłach na zabawy, laurkach, pytaniach nieskończonych, jak to dzieciak… w okładach na czółku, gdy gorączka, w bajkach które się nie nudzą, mogą być opowiadane drugi raz pod rząd od początku, w ciepłych rączkach składanych do pacierza …

Ona się modliła, ja nie.

Gdyby Karol wiedział… gdybym ja wiedziała… że niedojrzały seks zaprowadzi nas… na samą otchłań rozpaczy i zrozumienia… do jak wielkich rzeczy jesteśmy zaproszeni, nie zdając sobie sprawy z konsekwencji.

Całe moje młode życie bym się przygotowywała tylko do tego zadania. Jak być najlepszą mamą na świecie? Tylko o to bym pytała. Zbierała najlepsze recepty od babć, innych matek…

Ryczę od rana, wyszłam z pracy. Otworzyłam list. A tam wiele kartek w kratkę zapisanych przez Karola. Okazuje się, że też chodzi na terapię. Dostał takie zadanie… za wszystko przeprosił. Bardzo dokładnie. Zrobię podobnie… A na końcu wyznał, że gdyby wiedział, że Lenki życie skurczy się do 13 lat, niczym by się tak nie interesował jako młody chłopak, jak tym… by znaleźć odpowiedź i wszystkie pokłady w sobie, by być najlepszym ojcem…

Ojcem Lenki, której pękło serce, a wciąż rozkochuje nas w sobie.

Do dzisiaj na jej grobie spotkania z kimś kto po prostu pewnego dnia zniknął. Nie wrócił. Nie męczył się. Nie chorował. Po prostu się wylogował. Tylko gdzie?

Do jej śmierci spałam. Wiele lat. Całą ciążę przespałam, jej życie. Co takiego widziała na chwilę przed odejściem?

Lubię myśleć, że coś tak bardzo zachwyciło ją, że zatrzymało serce… jak w piosence, którą w czasie pogrzebu zaśpiewał męski głos.

Wiesz co jest najboleśniejsze?

Wszystko oddałabym za drobną rzecz, którą miałam codziennie przez wiele lat. Wszystko bym oddała, by jeszcze raz usłyszeć… jej głos, który mówi najpiękniejsze dwa słowa świata… „MAMUSIA… TATA”

„Znów brzask

wróci do łask,

i wstanie dzień.

Na świat

słoneczny blask

rzuci cień.

Spod gór

i z głębi chmur

twój wstaje świt,

zbudź się

i spróbuj wejść na szczyt.

Spod gór

i z głębi chmur

twój wstaje świt,

zbudź się

i spróbuj wejść na szczyt.”

Napisz do mnie

Jeśli poruszyło Cię spotkanie pod drzewem figowym,
i chciałabyś, lub chciałbyś podzielić się swoją historią